To już trzecia wystawa zabytków z magazynu Muzeum Archidiecezji Lubelskiej. Po prezentacji zbioru sztuki cerkiewnej i pokuckiej ceramiki ks. Tadeusza Kawali oraz po wystawie tkanin liturgicznych przyszedł czas na malarstwo portretowe.

W Białej Sali spoglądają na odwiedzających nietuzinkowe postacie, zarówno duchownych, jak i świeckich. Ich twarze – niektóre, wydawałoby się, obojętne, inne wymowne – pozwalają na próbę odgadnięcia, kim byli, co czuli, o czym myśleli. Widzimy na nich dumę, upór, cierpienie, wyniosłość, zalotność, zadumę. Jedne zachwycają artystycznym językiem, inne denerwują nieudolnością portretowania. Każdy z obrazów jest opisany i powiązany z ciekawą historią, dotyczącą uwiecznionej osoby lub miejsca, z którym namalowana postać była związana. Prezentacja multimedialna przybliża historię malarstwa portretowego.

Trzeba przyznać, że podczas przygotowywania ekspozycji pracownicy muzeum, dobierając obrazy, niejednokrotnie nie wiedzieli, kogo one przedstawiają. Nie zostały wcześniej dostatecznie rozpoznane. Dzięki dociekliwości oraz pomocy zaprzyjaźnionych badaczy i historyków udało się zidentyfikować niemal wszystkie namalowane osoby, a także pozyskać o nich znaczną wiedzę, która została zaprezentowana w obszernych opisach. I jak to zwykle bywa, są to historie bardzo ciekawe, czasem romantyczne, innym razem tragiczne.

Największym zaskoczeniem było odkrycie, że na niewielkim, oktogonalnym pastelu wprawną ręką została namalowana… młoda caryca Katarzyna II! Dwa anonimowe portrety w złoconych ramach okazały się podobiznami zakochanych, Franciszki Krasińskiej i królewicza Karola Wettyna, syna Augusta III Sasa. Honorowe miejsce zajął na wystawie całopostaciowy portret kardynała Bernarda Maciejowskiego, dzierżącego w ręku rzut kościoła, zapewne kościoła jezuitów w Lublinie. W jego pobliżu umieszczony został drugi całopostaciowy portret, tym cenniejszy, że datowany na ok. 1630 r., tym razem wybitnej kobiety, Katarzyny z Kretkowskich Ligęziny. Jako Siostra Teresa od Jezusa i Maryi ufundowała ona lubelski klasztor i kilkakrotnie sprawowała urząd przełożonej lubelskich Karmelitanek Bosych. Po śmierci w 1654 r. została pochowana w podziemiach kościoła pw. św. Józefa w Lublinie. Ten wyjątkowy obraz został wypożyczony na wystawę od Karmelitów Bosych i jest wyjątkowo cennym eksponatem na wystawie, gdyż po jej zakończeniu wróci za klauzurę. Trzeba wspomnieć, że jego wartość historyczną podkreślają historycy sztuki, co wyraża się kilkukrotną publikacją jego reprodukcji w artykułach, omawiających problematykę malarstwa portretowego na przestrzeni dziejów. 

Wystawa zwraca uwagę na portrety pochodzące z kościołów, czyli na dzieła sztuki, które często są lekceważone albo wręcz niechciane. W kościołach brakuje już dla nich miejsca, gdyż nie doceniamy fundatorów i kolatorów, szczególnie parafialnych świątyń. Muzea poszukują dzieł wybitnych artystów i nie są zainteresowane obrazami malowanymi przez podrzędnych malarzy, co sprawia, że przedstawione osoby nie budzą sympatii i uznania, a w konsekwencji usuwane są ze ścian kościołów i trafiają do kościelnych składzików. Tam czeka je nędzny los, jeżeli nie zostaną przekazane do muzeum kościelnego – i to takiego, które dostatecznie dba o powierzone mu zabytki – z czasem ich stan coraz bardziej się pogarsza. Obrazy zgromadzone na naszej wystawie niosą inne przesłanie. Są jak zagadka, jak przekaz nie wprost, jak wyzwanie! Zaniedbany obraz, który przeszkadza, i nie wiadomo, kogo przedstawia, może odsłonić wyjątkową historię, może przypomnieć zapomniane dzieje czy wybitną postać z Twojego otoczenia, a co za tym idzie może stanowić inspirację do wielu działań, do poszukiwania tzw. korzeni i tożsamości, a także do rozwoju miłości do małej ojczyzny.

W korespondencji z portretami w Białej Sali jest eksponowany jeszcze jeden „portret”. To obraz-ikona Matki Boskiej z Dzieciątkiem, o pochodzeniu którego nic nie wiadomo. Dwa lata temu, w 2020 roku, obraz będący w krytycznym stanie zachowania został przekazany do pracowni konserwacji malarstwa ASP w Krakowie, gdzie poddano go pracom konserwatorskim w ramach pracy magisterskiej Justyny Samborskiej, pod kierunkiem prof. Małgorzaty Nowalińskiej. Musiał być tam przewieziony w pozycji poziomej, gdyż niemal każdy ruch groził odpadnięciem odspojonej warstwy malarskiej. Wiele lat temu został zabezpieczony masą woskowo-żywiczną, która zarazem ratowała i niszczyła malowidło. Początkowo nie było wiadomo, czy zachowało się cokolwiek poza twarzą i dłonią Marii, fragmentem głowy Jezusa oraz resztkami tła. Jednakże konserwatorki „dokonały cudu”. Historię konserwacji przybliża prezentacja, a na wystawie możemy podziwiać oryginał, jego koszulkę oraz cyfrowo wykonane wyobrażenie pierwotnego wyglądu obrazu.